Czas na herbatę :)

Czas na herbatę :)

Bardzo lubię herbaty i cięgle rozglądam się za czymś nowym. Zieloną i białą herbatę kupuję zwykle na wagę, wolę te sypane. Z ziołowymi bywa różnie, bo nie zawsze mogę znaleźć ciekawe kombinacje. Staram się pić dużo różnych ziół, mają dobry wpływ na organizm. Dodatkowo poprawiają wygląd skóry. 

Niedawno trafiłam na ekologiczne herbaty marki Sonnentor. Znalazłam je w małym sklepiku ekologicznym, cena była przystępna około 6-7 zł. Niewiele jak na ziółka pochodzące z upraw ekologicznych. Niestety nie wszystkie herbaty tej marki mają takie przystępne ceny. Najbardziej spodobało mi się opakowanie o nazwie Dobry Humor :) Skład okazał się bardzo ciekawy. 
W torebkach znajdziemy liście jeżyny, mięty, truskawki, płatki nagietka, chabrów oraz  słonecznika. 
W smaku jest delikatna, ziołowa, bardzo smaczna.



Herbatki Pukka są rewelacyjne, pisałam już o nich wiele razy. Jedną z moich ulubionych jest Pukka relax. Idealna jeśli mamy ochotę na herbatę przed snem. Nie zawiera kofeiny. 
W składzie znajdziemy wiele wiele ziół: nasiona fenkuła, korzeń lukrecji, kwiat rumianku, nasiona kardamonu, korzeń imbiru i prawoślazu, ashwagandha. 
Tą i wiele innych herbat Pukka możecie znaleźć tutaj.. Nie wiem gdzie można kupić je stacjonarnie.
Herbata relax smakuje rewelacyjnie, ma słodkawy posmak, dodatkowo przyjemnie rozgrzewa. 
Często po nią sięgam, nie tylko wieczorem.




Herbaty są pakowane oddzielnie, dzięki czemu na dłużej zachowują smak i aromat. Zawsze mam kilka saszetek przy sobie. Ziółka pite regularnie są świetnym prezentem dla naszej skóry :) 






Lubicie takie herbatki? Pijecie zioła, żeby poprawić wygląd Waszej skóry?

Pozdrawiam :)



Ulubieńcy maja

Ulubieńcy maja

Czas na comiesięcznych ulubieńców, tym razem wybrałam więcej kosmetyków niż zazwyczaj. Wszystkie moje propozycje to kosmetyki do pielęgnacji ciała i twarzy. Prezentuję kosmetyki, które dobrze się u mnie sprawdziły :)

Pierwszymi ulubieńcami są oleje do włosów marki khadi i oli medica.
Olej Khadi stymulujący wzrost włosów dostałam niedawno do testowania do sklepu helfy. Używam go z przyjemnością. Pachnie orientanie, ziołowo. Włosy wyglądają lepiej dzięki niemu,  jednak nie zauważyłam jeszcze działania stymulującego wzrost. Muszę na to poczekać, bo używam go za krótko. Na pewno napiszę o nim jeszcze kiedy zużycie będzie większe. Używam do 2-3 razy w tygodniu. Cieszę się, że do mnie trafił, czytałam same dobre recenzje na jego temat.

Olej kokosowy + 8 składników odżywczych z Oli Medica kupiłam całkiem przypadkiem, wcześniej o nim nie słyszałam. Sprawdza się u mnie świetnie:) Podstawą odżywki jest olej kokosowy, kosmetyk ma bardzo bogaty skład. Pachnie jak olej kokosowy z dodatkiem cytryny. Świetnie sprawdził się na moich włosach. Cieszy mnie tym bardziej, że kupiłam do z zwykłej drogerii,dodatkowo warto dodać,że  jest to polski produkt. Odżywka kosztowała 16 zł.

Balsam do ciała Jonzac testuję dzięki natural4you. Mimo lekkiej konsystencji balsam bardzo dobrze nawilża skórę. Wchłania się błyskawicznie, pozostawia skórą jedwabistą i miękką. To jeden z najlepszych balsamów, których miałam okazję używać. Zapach jest bardzo subtelny, kwiatowy. Kosmetyki marki Jonzac są stworzone na bazie wody termalnej. Mam możliwość sprawdzenia też dwóch innych produktów tej firmy. 
Balsam kosztuje 39.90 zł za 200 ml. Nie jest to mało, ale cena jak na kosmetyk z bardzo dobrym składem i certyfikatem ekologicznym nie jest wygórowana. Polecam jeśli szukacie dobrego i lekkiego balsamu na ciepłe miesiące:)


Kolejnym ulubieńcem jest roślinny żel do zębów Weledy. Żel ma delikatny smak mięty, zawiera drobinki krzemowe, które dobrze czyszczą zęby. W składzie znajdziemy też między innymi wyciąg z mirry i rumianku. Bardzo lubię pasty do zębów z Weledy, tym razem skusiłam się na tą wersję. 

Różna maska do twarzy marki Khadi, to moje kolejne opakowanie, jestem z niej bardzo zadowolona. Już kiedyś o niej pisałam. Kilka razy miałam ochotę kupić inną wersję, ale w końcu zawsze sięgam po różę:) Sprawdza się super, do tego ma cudowny ziołowy zapach. Polecam:)


Dwa kolejne produkty niestety są niedostępne w Polsce. Marka Neal's Yard Remedies w Wielkiej Brytanii jest popularna i słynie ze świetnych naturalnych kosmetyków. Serum pod oczy w okolice ust uwielbiam między innymi ze względu na zapach kadzidła. Miałam kiedyś krem do twarzy z tej serii i byłam zachwycona. Szkoda, że w Polsce nie mogę znaleźć podobnych kosmetyków. Serum dobrze nawilża delikatną skórę wokół oczu. 

Olej różany do twarzy zdecydowanie zasługuje na oddzielną recenzję, za jakiś czas na pewno się pojawi. Jestem absolutnie zakochana w tym kosmetyku. Działa cudownie, kojąco i nawilżająco na skórę. Do tego zapach..używam go z przyjemnością:)


Dzięki małym opakowaniom odkryłam dwa kremy, które chciałabym kupić w przyszłości.
Krem nawilżający Pukka z masłem shea sprawdził się bardzo dobrze. Bardziej jednak chciałabym krem a raczej fluid rozświetlający z Caudalie, krem świetnie nawilżał i do tego pozostawiał moją skórę gładką jak nigdy dotąd. Kosmetyk pięknie rozświetlał skórę, dodatkowym plusem jest filtr przeciwsłoneczny spf15. Szkoda, że kosmetyki Caudalie nie są łatwo dostępne. Może kiedyś uda mi się trafić na ten produkt.


To już wszyscy moi ulubieńcy w tym miesiącu. Stosowałyście któryś z nich? Jestem ciekawa jacy są Wasi ulubieńcy w tym miesiącu?

Pozdrawiam!




Alterra- brzoskwiniowy krem tonujący

Alterra- brzoskwiniowy krem tonujący

Długo wzbraniałam się przed kremem brązującym, wcześniej używałam jedynie próbek. W końcu się skusiłam,  promocji zapłaciłam za niego 7,99 zł. To niewiele jak za kosmetyk w wersji eko. Krem Alterry przeznaczony jest do cery normalnej i mieszanej. Ma delikatny, brzoskwiniowy zapach. Jestem pewna, że wiele z Was miało już okazję go używać. 





Brązujący krem na dzień z wartościowym olejem z pestek brzoskwini oraz odświeżającym ekstraktem z arbuza nadaje cerze lekkiego kolorytu, posiadając dodatkowo właściwości matujące.
Dzięki starannie opracowanej kompozycji roślinnych substancji aktywnych krem pielęgnuje skórę. Zestaw pigmentów identycznych z naturalnymi nadaje skórze delikatny koloryt i pozwala pokryć niedoskonałości. Wartościowe połączenie oliwy z oliwek, oleju z jojoby z woskiem pszczelim nadaje skórze sprężystości. Roślinna gliceryna dostarcza jej dobroczynnego nawilżenia. Delikatny, owocowy zapach zapewnia uczucie przyjemniej pielęgnacji.

Krem nie zawiera syntetycznych barwników, substancji zapachowych ani konserwujących. Nie znajdziemy tam parafiny czy sylikonów. 
Skład jest dobry, znajduje się u w nim sporo składników pochodzenia roślinnego, pochodzących z upraw kontrolowanych biologicznie. 





Moja opinia:
Zapach sprawił, że od pierwszego użycia go polubiłam. Początkowo pomyślałam, że będzie za ciemny, ale po rozprowadzeniu na twarzy okazał się idealny. Kolor jest ciemniejszy niż brzoskwiniowy, raczej beżowy. 
Dobrze się rozprowadza, nie roluje się. Bardzo ładnie wygląda na skórze, nadaje lekko opalony odcień. Niestety krem na nawilża skóry na długo, to na pewno sprawa alkoholu, który jest wysoko w składzie. Szkoda też, że występuje w tylko jednym odcieniu. 

Jeśli nie potrzebujecie mocnego krycia, ten krem na pewno się u Was sprawdzi. 
Używam go z przyjemnością i chętnie kupię kolejne opakowanie na zapas. Latem taki kosmetyk dobrze się sprawdzi. 
Chętnie kupię też jakiś inny krem tonujący z filtrem. Może coś polecacie? Stosowałyście krem z Alterry, jakie są Wasze opinie?

Pozdrawiam:)


Jak ulepszyć kosmetyk kiedy się nie sprawdza?

Jak ulepszyć kosmetyk kiedy się nie sprawdza?

Zdarza się, że nawet sprawdzony kosmetyk po jakimś czasie przestaje nam odpowiadać. Producent może zmienić skład, albo po prostu po pierwszych spektakularnych efektach, przy dłuższym stosowaniu efekty nie są już zadowalające. Maska do włosów, po jakimś czasie może zacząć je obciążać. Wcześniej zadziałała na zniszczone czy suche włosy, teraz potrzebny jest lżejszy kosmetyk. Podobnie jest też z innymi kosmetykami.

Co zrobić w takim wypadku? Nie lubię wyrzucać kosmetyków, czasem nikomu ze znajomych nie podchodzi dany produkt. Metodą prób i błędów doszłam do kilku sposobów, które u mnie się sprawdzają.  Konsultowałam te substancje z kosmetologiem, kiedy byłam na warsztatach dotyczących naturalnej pielęgnacji. 
Przez użyciem kosmetyku można go trochę wzbogacić, żeby ulepszyć jego działanie. Jest kilka składników, które możemy dodawać do kremów, balsamów, szamponów czy odżywek. Ważne żeby nie robić tego na zapas, tylko przed samym użyciem. Nie należy mieszać miększej iloci na zapas, jeśli nie zachowamy sterylnych warunków nie wytrzyma zbyt długo.





KWAS HIALURONOWY
Odpowiada za prawidłowe nawilżenie, przyciąga i gromadzi wodę, następnie uwalnia ją kiedy skóra potrzebuje nawilżenia. 
Można go dodać do kremu, balsamu czy kosmetyku do włosów, jeśli potrzebujemy lepszego nawilżenia. To jedna z bezpieczniejszych substancji i ciężko z nią przesadzić. Nie ma sensu dodawać kwasu hialuronowego do kosmetyków, które mają go w swoim składzie. 

MASŁO SHEA
Koi i odżywia skórę, świetnie natłuszcza. Dobrze sprawdza się w kremie do stóp i rąk, odżywkach do włosów, a także kremach pod oczy. 
Idealnie nadaje się do zagęszczenia kosmetyków. Przed wymieszaniem koniecznie trzeba rozpuścić gęste masło w kąpieli wodnej, żeby uniknąć grudek. 

ŻÓŁTKO JAJKA
Sprawdza się w preparatach do włosów, świetnie zmywa tłuszcz. Odkryłam to całkiem niedawno. Właściwie można umyć włosy samym żółtkiem, albo zmieszać je z szamponem. Żółtko w połączeniu z olejem działa przeciwłupieżowo. 

OLEJ ARGANOWY
Można śmiało dodać go do każdego kosmetyku, odbudowuje warstwę lipidową i nawilża skórę. Sprawdzi się przy przesuszonej skórze. Ciężko go wymieszać z gęstym kremem, lepiej sprawdzi się z kosmetykami o lżejszej konsystencji.

OLEJKI ETERYCZNE
Największą zaletą jest piękny zapach, ale w trzeba uważać, bo mogą podrażnić. Stosuję je tylko na włosy, w połączeniu z olejami świetnie się sprawdzają. Można też dodać kilka kropel do oleju bazowego, który nakładamy na ciało. Nie ryzykowałabym jednak z twarzą, mogą powodować silne podrażnienie, a nawet wysypkę. 





MIÓD
U mnie się sprawdza, ale to jeden z silniejszych alergenów, więc każdy musi sprawdzić go na sobie. Ma szerokie zastosowanie w pielęgnacji skóry i włosów. 

PANTENOL
Możecie znać go także pod nazwą prowitamina B5. Łagodzi podrażnienia i koi przesuszoną skórę, a także suche włosy. Wiele razy uratował mi skórę po depilacji. Wystarczy zmieszać w balsamem kilka kropel witaminy B5 i uzyskamy kojący efekt. 

Metodą prób i błędów znalazłam sposoby, które się u mnie sprawdzają. Z własnego doświadczenia nie polecam aloesu, wszelkie preparaty z jego dodatkiem podrażniają moją skórę. Mimo, łagodzącego działania doniczkowego aloesu w kosmetykach w ogóle się nie sprawdza. 
Kolejnym zagrożeniem jest mocznik, który w stężeniu poniżej 10% działa na nawilżająco, jednak powyżej tego stężenia działanie jest złuszczające. Bardzo lubię preparaty z mocznikiem, ale dodając go samodzielnie nie zawsze zachowamy odpowiednie proporcje. Łatwo można przesadzić i zafundować sobie silny peeling. 

Jestem ciekawa czy ulepszacie czasem kosmetyki,a  może oddajecie je komuś jeśli się nie sprawdzą? 

Miłego dnia!

Owocny rozwój

Owocny rozwój

Witam:) Napisała do mnie Alani  z bloga fruitosophy, z informacją o swoim nowym projekcie. Chodzi o wakacyjne warsztaty w Sopocie dla dzieci i ich rodziców. Spotkania te mają na celu promowanie spożywania owoców i warzyw, wyrobienie u dzieci nawyku sięgania po zdrową żywność oraz uczenie świadomych wyborów konsumenckich. Edukacja dzieci i połączona z budowaniem świadomości rodziców wydaje się dobrym sposobem na zwalczanie nadwagi, która w naszym kraju ciągle rośnie. Trzymam kciuki za ten projekt! Byłam kiedyś na warsztatach dotyczących surowego odżywiania, które między innymi prowadziła Alani i było bardzo ciekawie:)


Przekazuje Wam Informacje  które dostałam od Alani, mam nadziej, że Wam się przydadzą:

Owocny Rozwój to inspirujące wakacyjne warsztaty dla dzieci nad morzem w Sopocie. Stawiamy na zdrowie, rozwój kreatywności i pasji tworzenia. Edukacja poprzez zabawę, autorskie bajki i owocowe szejki to nasze atuty.Warsztaty odbywać będą się regularnie przez cały lipiec i sierpień w
Zatoce Sztuki w Sopocie. Chcemy, by wstęp na warsztaty był bezpłatny dlatego postanowiliśmy zdobyć fundusze na jego realizację poprzez Crowd Funding. Twoja pomoc jest dla nas bardzo ważna. Pieniądze przeznaczymy na cele organizacyjne, materiały warsztatowe, wydruk książeczek z bajką oraz mnóstwo owoców i warzyw!  LINK- możecie tu oglądnąć filmik zachęcający do udziału w warsztatach.

 



Żyjemy w czasach, kiedy nasze społeczeństwo staje się coraz bardziej schorowane. Na każdym kroku bombardowani jesteśmy reklamami różnego rodzaju fast foodów, słodyczy oraz napojów gazowanych. Kolorowe opakowania i zabawki  zachęcają do wyboru produktów, które w wielu przypadkach są szkodliwe dla zdrowia i rozwoju człowieka, a którym ulegają nie tylko dzieci, ale także dorośli. 


Jednym z głównych sposobów przeciwdziałania temu problemowi wydaje się być edukowanie najmłodszych połączone z budowaniem świadomości rodziców. Dziecko powinno orientować się w zasadach zdrowego żywienia oraz w tym, jak dbać o swoje zdrowie. To właśnie najmłodsi wyznaczą kierunek w jakim w przyszłości będzie zmierzał cały świat. Chcemy więc wyjść naprzeciw pojawiającym się potrzebom i zorganizować warsztaty, na których rodzice wraz ze swoimi pociechami będą mogli uzyskać wiedzę na temat zdrowego żywienia. 




Przede wszystkim zaś chcemy pokazać, iż zachęcenie dzieci do spożywania większej ilości owoców i warzyw wcale nie jest takie trudne. W związku z tym postanowiliśmy stworzyć przestrzeń dla dzieci do zabawy i kreatywnej ekspresji. Przygotowaliśmy autorski program szkoleniowy oraz bajkę Vita Minki, dzięki której dzieciaki dowiedzą się o zaletach owoców i warzyw. Poznacie Banana Mana, Beatę Sałatę, Jurka Ogórka, Monikę Paprykę, Igora Pomidora, Alinę Malinę, Tomka Poziomka i innych superbohaterów oraz ich supermoce. Dowiecie się co tak naprawdę znajduje się na półkach sklepowych, kim jest Reklamomag i dlaczego Banana Man zawsze wygrywa Nasza cele:

 - Edukacja na temat wartości odżywczych warzyw i owoców. 


- Pokazanie, ze produkty reklamowane w telewizji nie zawsze są zdrowe. 


- Wyrobienie u dzieci chęci sięgania po zdrową żywność. 


- Uczenie dokonywania świadomych wyborów konsumenckich. 


- Budowanie świadomości ekologicznej. 


- Rozwój kreatywnych możliwości. 


- Zdobycie umiejętności selekcji wartościowych informacji. 


- Nauczenie rodziców przygotowania zdrowych i atrakcyjnych potraw dla siebie i swoich dzieci. 


- Zaprezentowanie zdrowego odżywiania w taki sposób, że przestaje ono być tylko i wyłącznie dodatkiem do diety. 


- Stworzenie przestrzeni do twórczego spędzania czasu podczas wakacji nad morzem.





Zainteresowanych odsyłam TUTAJ po więcej informacji:)

Jak Wam się podoba ten projekt? 

Pozdrawiam!




Orkisz

Orkisz

Dziś coś o zdrowym odżywianiu, a dokładniej o jednym ze zbóż. Orkisz to jedno ze zdrowszych zbóż, ważne że nie jest modyfikowane genetycznie, orkisz nie toleruje chemii. Jest prastarą odmianą pszenicy uprawianą już w czasach średniowiecza. Niestety z biegiem czasu został on zastąpiony bardziej wydajnymi zbożami. Obecnie przeżywa swój renesans, głównie ze względu na popularyzacje żywności ekologicznej i regionalnej.

Rośnie na glebie  bogatej w naturalne minerały i mikroelementy. Zawiera między innymi- żelazo, magnez, potas, sód, cynk, miedź, selen a także witaminy B1, B2, B3, B6, D, E oraz A. Orkisz nie urośnie na glebie ze chemicznymi środkami ochrony roślin. Warto po niego sięgać, a możliwości jest wiele. Popularny chleb orkiszowy nie jest najlepszym rozwiązaniem, chyba że na zakwasie i ze sprawdzonej piekarni.
Choć prawdopodobnie to Azja południowa jest ojczyzną orkiszu, to już od dawna jet uprawiany na terenie Polski, Niemiec, Austrii, Szwajcarii, Belgii  i wielu innych krajów.




Był najbardziej cenionym zbożem w dawnych czasach, twierdzono, że zapewnia zdrowie, siłę, sprawność fizyczną, a nawet inteligencję. Ze względu na wszechstronne właściwości był wychwalany przez niemiecką mistyczkę- Hildegardę z Bingen,  która przypisywała mu właściwości krwiotwórcze, budujące mięśnie i rozweselające. Zalecała, alby spożywać go w każdym posiłku.

Orkisz jest jednym z najmniej wymagających zbóż. Jest odporny na różne warunki atmosferyczne, dlatego w przeszłości najczęściej hodowano właśnie jego ziarna. Dzięki rolnictwu ekologicznemu znowu wrócił na nasze stoły. Poza makaronem i chlebem, możemy także spróbować płatków orkiszowych, ziaren, mąki, kaszy, mleka, otrąb czy kawy. Bardzo często kupuję ziarna orkiszu i hoduję z nich kiełki. W takiej postaci jem go najczęściej. Nie przetworzony jest najzdrowszy, bo zachowuje najwięcej cennych witamin i minerałów.



Orkisz wzmacnia ciało, zapewnia dobrą krew i pogodne usposobienie.
Ziarno orkiszu zawiera duże ilości białka, błonnika, nienasyconych kwasów tłuszczowych. węglowodanów, witamin i biopierwiastków. Ma łagodny, przyjemny smak, jest lekkostrawny. Spożywany regularnie wzmacnia odporność organizmu i pomaga usunąć toksyny. Obniża poziom złego cholesterolu, zmniejsza zapotrzebowanie na insulinę.

Orkisz wzmacnia i regeneruje cały organizm, przywraca równowagę i syci na długo. Wśród schorzeń na które jest zalecany znajdziemy między innymi: przewlekłe zmęczenie, alergie, uczucie zimnych dłoni i stóp, nawracające zakażenia, choroby układu krążenia, wątroby i nerek, gorączka, grypa oraz wiele innych schorzeń. Dodatkowo spowalnia procesy starzenia.

Włączenie orkiszu do swojego jadłospisu nie jest trudne, rano mogą to być płatki bądź otręby orkiszowe, zwykle mieszam je z owsianymi. Można też zjeść kanapkę z kiełkami orkiszu.
Na obiad makaron, kasza lub ziarno owsa. Po jakimś czasie wejdzie to w nawyk, nawet jeśli nie codziennie, warto sięgać po orkisz kilka razy w tygodniu.

Sprzyja dobremu trawieniu, utrzymuje w dobrej kondycji układ pokarmowy i żołądek.
Pokarm może być lekarstwem! Warto o tym pamiętać:)
Teraz mam w kuchni mąkę, płatki i ziarno orkiszu. Wszystkie kupiłam w pobliskich sklepach, nie w sklepach ekologicznych czy ze zdrową żywnością. Mam nadzieję, że Wy też łatwo je znajdziecie.
Ziarno orkiszu można dodać do sałatek, zup, warzyw, trzeba pamiętać że przed ugotowaniem należy je moczyć kilka godzin.



Więcej informacji najdziecie na stronie orkisz.com.

Orkisz jest także stosowany jako lek w wielu schorzeniach skórnych. Stosuje się między innymi kąpiele w odwarach i plewek.  Takiego zastosowania jeszcze nie sprawdzałam, ale na pewno wypróbuję i dam znać jak się sprawdza.

Często sięgacie po orkisz? Warto:)

Pozdrawiam!

Peeling enzymatyczny z e-naturalne

Peeling enzymatyczny z e-naturalne

Miałam chwilowa przerwę, ale już wracam do bloga i nowych postów:) Dziś recenzja peelingu enzymatycznego. Kupiłam go w sklepie e-naturalne razem z kilkoma innymi produktami. Bardzo lubię tego typu kosmetyki, peeling enzymatyczny staram się wykonywać regularnie. Kilka razy zamawiałam go z biochemii urody, byłam z niego bardzo zadowolona.
Jakiś czas temu zamawiałam algi i natknęłam się na ten peeling. Zaciekawił mnie skład: sproszkowane algi, wyciąg z papai i ananasa oraz mączka ryżowa.
Za opakowanie 30 g zapłaciłam 13,90. Taka ilość wystarcza na kilka użyć.


Enzymy owocowe dobrze oczyszczają skórę, usuwają martwe komórki naskórka i stymulują procesy odnowy skóry. Dodatkowo algi nawilżają skórę i można to odczuć. Dzięki algom konsystencja jest też bardzo kremowa, przyjemna dla skóry. Skład jest bardzo dobry, różni się od kosmetyków których używałam do tej pory.
Dobrze spełnia swoje zadanie, oczyszcza i rozświetla skórę. Dodatkowo pięknie pachnie, co było dla mnie miłym zaskoczeniem:) Według producenta pachnie owocami owocowymi, ale dla mnie pachnie jak letnie perfumy.


Peeling rozrabiam z wodą lub z  hydrolatem, nakładam go na twarz około 15 minut. Najlepiej działa kiedy zostawimy go na taki czas, do zupełnego wyschnięcia. Enzymy owocowe początkowo wydawały mi się nie skuteczne, nie czułam mrowienia na twarzy, ale po zmyciu skóra była wyraźnie rozjaśniona i mięciutka.
Na pewno ten peeling zostanie ze mną na dłużej. Kolejnym razem skuszę się jeszcze inne warianty, zobaczę jak się sprawdzą.
Jeśli jesteście zainteresowane tym produktem możecie go znaleźć tutaj.

Może polecacie coś innego? Jakie peelingi lubicie najbardziej?

Pozdrawiam!


Bio2You - recenzja kosmetyków

Bio2You - recenzja kosmetyków

Bio2You to marka produkująca organiczne kosmetyki na bazie rokitnika. Roślina ta jest wykorzystywana od wieków ze względu na unikalne właściwości. Produkty zawierające rokitnik są stosowane zarówno zewnętrznie jak i wewnętrznie. Ułatwia on regenerację błon śluzowych i komórek skóry, dzięki temu może być stosowany w wielu schorzeniach dermatologicznych, np. egzemy, trądziku, odleżyn, oparzeń czy stanów zapalnych.
Rokitnik jest bardzo silnym antyoksydantem, w zestawieniu z innymi owocami i warzywami wypada bardzo korzystnie, możecie to zobaczyć TUTAJ.
Jest bogatym źródłem witamin, aminokwasów, kwasów organicznych, naturalnych antyoksydantów oraz niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych. 
Rokitnik jest najlepszym owocem do wzmacniania ludzkiej odporności, w 100 g soku z jego owoców znajduje się 1,5 dawki dziennej witaminy C, i aż 3-krotną dawkę witaminy E.
Marka Bio2You nie bez powodu postawiła na ten składnik.

Od jakiegoś czasu używam dwóch kosmetyków tej marki- organiczne mleczko oczyszczające oraz organiczne serum omega 3-6.


Organiczne mleczko oczyszczające

Informacje producenta: Oczyszcza skórę z zanieczyszczeń, kosmetyków, usuwa martwe komórki naskórka, ułatwiając powstawanie i pojawianie się w tym miejscu nowych. Przyjemnie wygładza skórę i ma działanie przeciwzapalne. Ze względu na delikatne właściwości ściągające polecane do tonowania tłustej cery.
Odżywia, daje długotrwałe uczucie przyjemnej gładkości, miękkości i jędrności skóry. 
Zawiera olej ze słodkich migdałów, wodę rozmarynową, olej jojoba i masło shea, organiczną wodę z owsa i orkiszu oraz olej z rokitnika. 



Jak się sprawdza?
Mleczko ma wygodny dozownik z pompką, używam go codziennie wieczorem do oczyszczania skóry twarzy. Ma bardzo przyjemny, świeży zapach.  Konsystencja jest dość gęsta, kremowa, dzięki temu  mleczko jest wydajne. Bardzo podoba mi się buteleczka z matowego szkła, jest bardzo ładnie wykonana. W opakowaniu znajduje się  100 ml kosmetyku, kosztuje około 59 zł.
Mleczko dobrze oczyszcza skórę, nie ciąga jej i nie podrażnia. Radzi sobie też z makijażem oczu. Wystarczy nanieść go na twarzy i przez około minutę masować skórę, po tym czasie spłukujemy kosmetyk wodą lub tonikiem.  Mleczko jest bardzo delikatne, łagodzi podrażnienia. Pozostawia skórę gładką i miękką. 
Nie zawiera alkoholu, sztucznych barwników, ani składników pochodzenia zwierzęcego. 
Więcej informacji i pełny skład znajdziecie tutaj.

Organiczne serum omega 3-6 (Antydepresant skóry)

Informacje producenta: Ta wyjątkowa, naturalna formuła antydepresanta skóry zapewnia jej młodzieńczy wygląd, równomierny koloryt oraz doskonałą elastyczność, gładkość i napięcie skóry. Serum zawiera wysoce skoncentrowane aktywne składniki pochodzenia roślinnego oraz naturalne i niezbędne kwasy tłuszczowe, które wspomagają odporność skóry. Wzbogacona kompleksem proendorfinowym, wzmacnia aktywność komórek skóry w ten sam pozytywny sposób, jak naturalne uczucie szczęścia. 
Euphoryl stymuluje wytwarzanie dopaminy czyli właśnie neuroprzekaźnika szczęścia. 

Naturalna mieszanka olejów z rokitnika, róży piżmowej, awokado, ogórecznika, orzechów makadamia, oliwy z oliwek oraz oleju jojoba przywraca właściwy poziom nawilżenia skóry, dodaje jej blasku, wspomaga mikrokrążenie i regenerację skóry. 



Serum sprawdzało się dobrze od pierwszego użycia. Pięknie pachnie, świeżo i cytrusowo, poprawia nastrój już samym zapachem:) Nie wiem czy wierzyć w zwiększone wydzielanie dopaminy? Ciężko to stwierdzić..
Serum ma postać olejku, mała buteleczka z pipetką mieści 15 ml, w promocji można je kupić za około 85 zł.  
Szybko się wchłania i nie "gryzie się" z kremem, który na nie nakładam. Stosowałam je też solo na noc.

Dobrze nawilża skórę, pozostawia ją gładką i rozświetloną. Skra wygląda na zdrową i wypoczętą, efekt nawilżenia utrzymuje się bardzo długo.  Idealnie sprawdził się zimą, niestety już wykończyłam to opakowanie, ale na pewno jeszcze skuszę się na to serum. 
Stosowałam je codziennie rano lub wieczorem, kilka kropel serum delikatnie wmasowywałam skórę, na dzień dodatkowo nakładałam krem. Nadaje się pod makijaż.  
Więcej informacji i pełny skład znajdziecie tutaj.


W sklepie BeeEco są teraz promocje na produkty Bio2You, może znajdziecie coś dla siebie:)




W oficjalnym sklepie marki Bio2You najdziecie pełną ofertę produktów.  Można tak dostać sok z rokitnika, na który chyba się skuszę :)
Stosowałyście kiedyś kosmetyki tej marki? A może jakieś inne kosmetyki z rokitnikiem? Jak się u Was sprawdziły?

Pozdrawiam!
Dlaczego warto moczyć orzechy?

Dlaczego warto moczyć orzechy?

Orzechy są bardzo zdrowe i warto jeść codziennie w niewielkich ilościach. Na pewno nie raz słyszeliście o tym jakie są zdrowe. Badania potwierdzają ich pozytywny wpływ między innymi na układ krążenia. Nie ma lepszej przekąski jak orzechy, warto jednak wcześniej je namoczyć. Postaram się Wam wyjaśnić dlaczego jest to takie ważne.



Jedząc orzechy dostarczamy sobie wiele składników odżywczych, jednak są one wchłaniane jedynie 
w 40 %. To właśnie moczenie uwalnia pozostałe 60 %.  Podobnie jest w nasionami, dlatego najpierw moczymy nasiona zanim wyhodujemy z nich kiełki. 

Nie moczone orzechy zawierają inhibitory enzymów. Zabezpieczają one orzechy przed wczesnym kiełkowaniem. Inhibitory, które dostaną się do naszego organizmu wraz z orzechami blokują nasze enzymy trawienne. Pokarm zawierający inhibitory może powodować powiększenie trzustki. Spożywane w nadmiarze przeciążają nasz układ pokarmowy. 
Orzechy mają ciemną skórkę, która stanowi ochronę dla wszelkich wartości odżywczych. Aby je usunąć należy moczyć orzechy, najlepiej 8-10 godzin. Zależy to także od rodzaju orzechów, niektóre mają grubszą skórkę. Orzechom nerkowca wystarczy jedna godzina, migdały czy orzechy włoskie potrzebuję około 6 godzin. 




Jakie są zalety moczenia orzechów?
Po pierwsze mamy pewność, że będą wolne od kurzu i brudu. Miękkie orzechy dużo łatwiej się trawią, dzięki uwolnieniu enzymów zwiększają się wartości odżywcze orzechów. Niektórzy narzekają na bóle żuchwy przy jedzeniu bardzo twardych orzechów, kiedy są miękkie nie ma z tym problemu. Łatwiej można je zblendować, dodać do szejków, sosów czy deserów.

Orzechy i nasiona najlepiej moczyć w wodzie źródlanej lub przefiltrowanej. Wody wlewamy dwukrotnie więcej niż orzechów. Najczęściej moczę orzechy przez noc, a rano dodaję je do owsianki. 
Po namoczeniu orzechy wcale nie są bardzo miękkie, nerkowce rzeczywiście dają się nawet rozgnieść, ale migdały, orzechy brazylijskie czy inne twarde orzechy ciągle chrupią.  Skoro moczenie zwiększa wartości odżywcze nie ma się co wahać, radzę Wam moczyć orzechy:)  




Źródła z których korzystałam znajdziecie tutu i jeszcze tutaj. Dodatkowo jeszcze książka "Niezbędnik zdrowia" Józefa Słoneckiego.

Lubicie orzechy, może macie swoje ulubione? Wiedzieliście, że należy je wcześniej moczyć?

Pozdrawiam:)



Naturalne maski do twarzy - ulubione przepisy

Naturalne maski do twarzy - ulubione przepisy

Ostatnio miałam trochę więcej czasu na przygotowanie kosmetyków. Staram się z 100 % stosować naturalną pielęgnację, mojej skórze bardzo dobrze to służy.  Najbardziej lubię maski, które sama przygotowuję w kuchni. Ciągle szukam nowych przepisów, albo sama coś kombinuję. Do niektórych chętnie wracam, zawsze mam jakiegoś gotowca w łazience, ale zdecydowanie wolę sama coś zrobić, nałożyć na twarz i się zrelaksować. Samodzielnie możemy zafundować sobie naturalne spa małym kosztem:)  To przepisy, które najlepiej się u mnie sprawdzają:

Owsiana maseczka do suchej skóry
Płatki owsiane mam zawsze w kuchni, przydają się do wielu naturalnych kosmetyków. Sprawdzają się w peelingach i innych zabiegach. Kiedyś pisałam o stemplach do masażu, które czasem robię, tutaj znajdziecie więcej na ich temat.




Do maski potrzebujemy:

5 łyżek płatków owsianych (mogą być też otręby owsiane)
1/3 szklanki wody
3 łyżki miodu lub syropu z agawy

Wszystkie składniki mieszamy w rondelku i gotujemy do momentu aż płatki zmiękną. Po ochłodzeniu nakładamy na twarz na 10-15 minut, po czym spłukujemy. Można też dodać miód do ostudzonej "owsianki" wtedy zachowa swoje właściwości. Można na koniec pomasować buzię, dzięki temu zafundujemy sobie peeling.
Maska dobrze odżywia skórę i nawilża ją, efekt jest widoczny od razu.

Maska migdałowo- bananowa
Pachnie jak deser i świetnie odżywia skórę.




1 mały banan
2 łyżki zmielonych migdałów
5 kropli witaminy E (można zastąpić ją też witaminą A lub inną, w zależności od potrzeb skóry)

Banana dokładnie rozgniatamy widelcem, dodajemy zmielone migdały i kilka kropel witaminy. Mieszamy dokładnie. Nakładamy na twarz na około 10-15 minut, lepiej nie czekać aż mikstura będzie bardzo sucha, wtedy trudniej ją zmyć. Przed zmyciem warto pomasować delikatnie twarz przez minutę, a następnie dokładnie spłukać.

Maska bananowo- szpinakowa




Szpinak zawiera wiele antyoksydantów i witamin- A, C, E, K, magnez, cynk, kwasy omega-3 i kilka innych wartościowych składników. Banany dodatkowo zawierają potas, który ma dobry wpływ na skórę i łagodzi obrzęki na twarzy. Imbir poprawia kondycję skóry, poprzez zwiększenie ukrwienia, pomaga pozbyć się niedoskonałości. Mięta odświeża skórę, przywraca skórze blask.
Potrzebujemy:

10-15 liści świeżego szpinaku (ewentualnie kostka zamrożonego)
6 listków świeżej mięty lub łyżeczka suszonej
1/2 łyżeczki imbiru świeżego lub sproszkowanego
1/2 banana

Składniki blendujemy do uzyskania jednolitej masy, w razie potrzeby można dodać odrobinę wody. Najkorzystniej dla skóry jest używać świeżych składników. Sprawdźcie czy nie jesteście uczulone na imbir, bo niektórych może podrażnić, najlepiej wypróbować jest działanie na ręce, ewentualnie na małej powierzchni na dekolcie.
Maska jest dość gęsta, wystarcza na pokrycie twarzy i dekoltu. Zostawiamy ją na około 20 minut.

Maka migdałowo- ziemniaczana




Ziemniaki zawierają enzymy wybielające, dodatkowa mają sporo witaminy C, która pomaga rozświetlić skórę. To jedna z moich ulubionych masek:


1 średni ziemniak
1 łyżka zmielonych migdałów
1 łyżeczka oliwy z oliwek
3 łyżki jogurtu naturalnego lub sojowego

Ziemniaka ucieramy na drobnej tarce, jeśli  jest bardzo wodnisty, odlewamy wodę. Następnie mieszamy go z resztą składników.
Nakładamy na twarz i dekolt. Zwykle robię trochę więcej i nakładam ją też na dłonie, odżywia skórę i wyraźnie poprawia jej wygląd. Dobry sposób na relaks po ciężkim dniu :)
Coraz częściej doceniam ziemniaki w domowej pielęgnacji, plasterki ziemniaka dzięki zawartości potasu świetnie radzą sobie też z opuchniętymi oczami. Warto wcześniej zamoczyć je w oleju np. ze słodkich migdałów i trochę odsączyć. Taki kompres naprawdę działa na obrzęki pod oczami.

Do takich masek najlepiej używać warzyw i owoców ze sprawdzonego źródła. Pamiętajcie też, żeby nie nakładać maski od razu na twarz, sprawdzicie najpierw na małym kawałku skóry czy na pewno was nie uczuli.
Maski, które proponuję są łagodne, nie powinny Was uczulić, ale lepiej dmuchać na zimne. Uważajcie na mięte i imbir w trzecim przepisie, u mnie dobrze się sprawdza, ale te składniki mogą uczulać wrażliwców.  Mam nadzieję, że spodoba Wam się któryś z pomysłów.
To wszystko na dziś, niebawem przedstawię Wam nowe przepisy. Może chcecie się podzielić swoimi sposobami?

Pozdrawiam :)

Ochrona przed słońcem

Ochrona przed słońcem

Słońce grzeje coraz mocniej dlatego musimy pamiętać o odpowiedniej ochronie, żeby uniknąć nieodwracalnych zmian na skórze. Słońce w małych dawkach i w odpowiedniej porze jest bardzo korzystne, nasz organizm potrzebuje słońca do wytworzenia witaminy D3, która odpowiada za dobrą kondycję naszych zębów i kości, wpływa też pozytywnie na samopoczucie, a nawet zapobiega niektórym nowotworom. Aby wytworzyć odpowiednia dawkę witaminy D3 wystarczy jedynie 15 minut dziennie na słońcu, po godzinie 16.

W ciągu dnia promieniowanie może być dla nas bardzo szkodliwe, zwłaszcza jeśli długo przebywamy na słońcu.
Promieniowania UVB nie jest tak groźne jak UVA, to drugie odpowiada za rozwój nowotworów skóry oraz za fotostarzenie.
UVA działa tak samo przez cały rok, przechodzi przez szyby i chmury.
UVB odpowiada za oparzenia i rumień skórny, nie przenika przez chmury i szyby, ale przechodzi przez wodę i szkło kwarcowe. Latem jego natężenie jest największe, szczególnie w godzinach od 10-16.

Do ochrony skóry w cieplejszych miesiącach wybieram kremy mineralne z wysoki filtrem 30 lub 50.
Ten marki Jason został mi jeszcze z tamtego roku, nie zdążyłam go wtedy otworzyć. Miałam już dwa kremy tej marki i dobrze się sprawdziły. Szkoda, że krem nie jest dostępny w Polsce, nie był drogi.  Duże opakowanie powinno na jakiś czas wystarczyć.


Krem  marki Korres udało mi się kupić dużo taniej w zimie. Teraz mogę go już przetestować. Bardzo lubię kosmetyki tej marki, niestety ceny są bardzo wysokie, warto wypatrywać okazji. 


W składzie nie najdziemy żadnych sztucznych substancji.



Warto stosować  kremy chroniące przed szkodliwym działaniem słońca, twarz chronię dużymi filtrami, do ciała stosuję mniejszy faktor. Spowalniamy w ten sposób starzenie skóry, ale przede wszystkim nie dopuszczamy do powstania zmian skórnych, które mogą być niebezpieczne.

Jakich kremów ochronnych używacie? Może polecicie coś dobrego?

Pozdrawiam serdecznie:)


Pędzle Eco Tools po ponad roku użytkowania

Pędzle Eco Tools po ponad roku użytkowania

Po dłuższym użytkowaniu przyjrzałam się moim pędzlom, żeby ocenić ich stan. Mimo częstego użytkowania stwierdzam, że wyglądają bardzo dobrze.
Okazały się trafioną inwestycją, co mnie cieszy bo wśród moich pędzli zdecydowana większość ma logo EcoTools.
Używam ich dość regularnie i bardzo często je myję. Bambusowa rączka jest niezniszczona, mimo że czasem nie udało się uniknąć kontaktu z wodą. Część aluminiowa też się nie zmieniła.
Najważniejsza część czyli włosie sprawdza się świetnie. Pędzle zgubiły kilka pojedynczych włosów na początku, jednak po dłuższym czasie nie widzę różnicy, włosie jest tak samo zbite i gęste jak w momencie kupienia.


Najczęściej używam dużych pędzli do twarzy, są bardzo delikatne, gęste i dobrze nakładają sypkie podkłady.
Pędzel ze zdjęciu poniżej lubię najbardziej, używam go prawie codziennie do nakładania bronzera czy różu. Ładnie modeluje twarz, myślę że będzie mi jeszcze długo służył.


Wersję do torebki kupiłam kiedyś bardzo tanio w TKmaxxie, nie sięgam po niego często, ale sprawdza się kiedy gdzieś wyjeżdżam. Metalowe opakowanie ciągle wygląda ładnie, mimo kilku rysek.


Zestaw do oczu, tych nie używam tak często. Może teraz kiedy będzie trochę cieplej będę malować oczy częściej. Lubię nakładać cienie tymi pędzlami. Są mięciutkie, odpowiedni kształt włosia sprawia, że są precyzyjne. Dobrze leżą w dłoni. Są lekkie i wygodne w użytkowaniu.



Podsumowując pędzle EcoTools mają bardzo dobrą jakość i są wykonane z trwałych materiałów. Cena jest przystępna, zestaw kilku pędzli można kupić za około 40-50 zł. Zdecydowanie warto tyle za nie zapłacić, skoro będzie ich używać przez kilka lat. Rozważałam kiedyś zakup droższych pędzli, dobrze że trafiłam na ET. Dobrze leżą w dłoni i na pewno sprawdzą się u dziewczyn początkujących z makijażem jak i u zaawansowanych.
Może któraś w Was akurat zastanawia się nad ich zakupem, mogę je polecić.
Co o nich sądzicie? Może wolicie pędzle innych marek?
Jestem ciekawa Waszych opinii.

Pozdrawiam!

Wyniki rozdania :)

Witam serdecznie:)
Dziękuję za zainteresowanie konkursem. Chciałam bym nagrodzić więcej osób, niestety nie mam  takiej możliwości.
Wylosowałam dwie osoby do których trafią kosmetyki.


Tajnashii eko-świat i nie tylko

Balbina Ogryzek


Gratuluję dziewczyny!
Proszę o kontakt: ekocentryczkablog@gmail.com

Dziękuję Wszystkim za udział!
Pozdrawiam!






Antybakteryjna pianka do rąk z Bentley Organics

Antybakteryjna pianka do rąk z Bentley Organics

Nie zapominam o tej piance kiedy gdzieś wyjeżdżam, kilka razy była bardzo przydatna. Wiele płynów do dezynfekcji jest na bazie alkoholu, dlatego wysuszają dłonie i mają drażniący zapach. Na dłuższą metę ich używanie może jedynie zaszkodzić i przesuszać dłonie.
Kiedy zobaczyłam piankę dezynfekującą od razu chciałam ją wypróbować. Byłam ciekawa jak się sprawdzi.
Opakowanie zawiera 50 ml., buteleczka ma wygodny w użyciu atomizer. Jedna porcja wystarczy, żeby zdezynfekować  ręce. Według producenta opakowanie wystarcza na 125 użyć. Jest ważna przez 12 miesięcy od momentu otworzenia. Mała buteleczka jest lekka i poręczna, mieści się w kieszeni.


To wygony i szybki sposób na odświeżenie rąk, dużo lepszy niż chusteczki, które bywają cięższe i do tego są jednorazowe, dlatego staram się ich nie używać.
Pianka do rąk ma w składzie 90% organicznych składników. Trudno uwierzyć, że taka delikatna pianka radzi sobie z bakteriami, na szczęście tak jest, zabija ich około 99,9%. Sprawdziły to testy niezależnej organizacji przyznające certyfikat Soil Association.
Pianka jest bardzo przyjemna w użyciu. Po aplikacji skóra jest gładka, odświeżona, ręce nie wymagają nałożenia kremu do rąk. Wchłania się całkowicie. Skóra jest nawilżona, miedzy innymi za sprawą aloesu. 


Można ją znaleźć w wielu sklepach internetowych, kosztuje około 20 zł. Warto wrzucić ją do swojej torebki.
Może już stosowałyście tą piankę? Znacie inne podobne preparaty?


Przypominam o rozdaniu, macie jeszcze czas na zgłoszenia, zapraszam TUTAJ :)


Miłego dnia!


Zapach róży

Zapach róży

Nowy zapach podbił moje serce :) Nie dość, że pięknie pachnie to jeszcze opakowanie od razu przykuwa wzrok. Bardzo cenię indyjskie zapachy, ale głównie sięgałam po nie zimą, ze względu na dość ciężkie nuty. Teraz w moje ręce wpadły perfumy w olejku o pięknym i trwałym zapachu róży. Dobrze sprawdzają się w cieplejsze dni, mimo dużego stężenia olejku  różanego, zapach nie jest duszący.
Perfumy zapakowane są w kartonik ozdobiony indyjskimi motywami.


Opakowanie mieści 5 ml olejku, kosztuje 32 zł. 
Ręcznie robiona buteleczka, wygląda jak mała karafka, jest bardzo wygodna w użyciu i pięknie się prezentuje.
Kompozycja zapachu jest bardzo skoncentrowana, zapach jest intensywny, cudownie różany. 
Dzięki gęstej konsystencji i dużym nasyceniu substancją zapachową, zapach utrzymuje się bardzo długo na skórze. Wraz z upływem czasu wydobywają się głębsze i trwalsze nuty.
Aromat róży jest klasyczny i ponadczasowy. Piękny, kwiatowy, ale i świeży. 




Perfumy możecie znaleźć z sklepie Helfy, róża to jedynie jedna z propozycji zapachowych, każdy może znaleźć odpowiedni zapach dla siebie. 
Perfumy nie zawierają alkoholu, dlatego z upływem czasu mogą ciemnieć. Nie tracą jednak właściwości zapachowych. 
Najlepiej przechowywać perfumy w kartoniku, lub trzymać je w ciemnym miejscu.


Zimą również w Helfach kupiłam naturalne perfumy o zapachu paczuli, używałam ich dość często, jak widać zużycie jest niewielkie. Teraz ten zapach jest za ciężki, schowałam go w szafie, musi poczekać na chłodniejszą porę.


Stosujecie naturalne zapachy? Macie swoje ulubione?

Pozdrawiam serdecznie:)

www.helfy.pl


Copyright © 2016 Ekocentryczka , Blogger